31 lipca Dzień Ciasta Malinowego

Czy wiesz, że dzisiaj dzień ciasta malinowego? Mniam.. :) Nie umiem piec, ale nie poddaję się i dzisiaj spróbuję kolejny raz. Wieczorem dam znać, jak mi poszło :)
Z malinami mam dwa skojarzenia...
Gdy byłam nastolatką, bardzo chciałam "jak wszyscy" moi koledzy pracować przy zbiorze owoców. Wtedy do naszej wioski przyjeżdżał autobus, który zabierał chętnych do pracy przy zbiorze malin. Uprosiłam rodziców o pozwolenie i pojechałam. Wówczas pierwszy raz zarobiłam swoje pieniądze, zapoznałam się w praktyce z pojęciem strajku i dowiedziałam się, że za udział w nim ponosi się konsekwencje. To była lekcja!
Za pierwsze zarobione pieniądze kupiłam czarny, plastikowy budzik i oprawiłam u fachowca dyplom ukończenia szkoły podstawowej w czarną ramkę. :) Ależ byłam z siebie dumna! Mniej zadowolony był ojczym. Uważał, że wydałam pieniądze na bzdury. A przecież to były moje pieniądze, więc też moje decyzje, zaspokajające moje potrzeby. Jak ważne jest, by dać dziecku przestrzeń na niego samego!
Drugie wspomnienie, to zbieranie malin w ogrodzie ukochanej babci. Nie lubiłam wtedy i tak zostało mi do dzisiaj, żmudnych zajęć. Więc wtedy skupiałam się tylko na tym, że jest gorąco i że gryzą robale, ale pomimo wszystko jest to piękne wspomnienie. Pamiętam smak malin, ich intensywny kolor i mięciutką, włochatą skórkę :) Nie pamiętam, by babcia piekła malinowe ciasto. Nie kojarzę, by piekła moja mama. Może moi synowie zapamiętają nasze wspólne ciasto malinowe?
Wieczorem..
Myślę, że wspólne pieczenie zapamiętamy na pewno. I ten malinowy zapach w całym mieszkaniu!... Niestety zakalec ;) Ale wiem co zrobiłam źle i nauczyłam się robić kruszonkę. Wyszła pyszna!
Tak oto kończymy wakacyjny lipiec. W wyobraźni słoneczny, w rzeczywistości zimny i deszczowy. Ale i tak pełen radosnych wrażeń!
A jutro.. A jutro już będzie zupełnie inaczej wokół nas.