Nie dać się zjeść
Lęk był w moim życiu od zawsze. Jednak wspomnienia o nim są tak trudne, że dzisiaj jeszcze nie mam odwagi publicznie się z nimi zmierzyć. Grunt, że wiem, co to strach. I on ze mną jest. Każdego dnia. Napada na mnie niespodziewanie. Przyspiesza bicie serca, kołuje myśli. Osacza swoją czernią. W pewnym momencie jest już tylko on - ogromny, nieprzenikniony, nieustępliwy... Choć teraz już umiem z nim być. Podejmuję z nim dialog. Nie odpycham go, bo to nieskuteczne. On jest wtedy niewrażliwy na mój płacz i użalanie się nad sobą. Staram się z nim rozmawiać. Pytam skąd się wziął, nazywam to, co go wywołało. Myślę konkretami, racjonalizuję. Wybiegam odrobinę w przyszłość i diagnozuję, co może się zadziać. Szukam sposobów, by sobie pomóc. Oczywiście w dalszym ciągu jako pierwsze rozwiązanie widzę tylko katastrofę i lament. Ale umiem już wznieść się ponad to i zobaczyć, że to tylko mój strach, mojego wewnętrznego dziecka. Warto zrobić wszystko w swoim życiu, by nie pozwolić się strachowi zjadać, bo z każdą kolejną sytuacją jego apetyt wzrasta, a my przegrywamy swój czas.
Komentarze
Prześlij komentarz