Big size
Ostatnio przytyłam. Kilka kilogramów. Kilka! Ostatnio taką wagę w normalnym, nieciążowym trybie miałam na studiach. Wyszły konsekwencje kwarantannowego, siedzącego bardzo trybu życia i efekty anemii, która rozregulowała organizm. Zatem mój wygląd jest już na etapie "widzę to w lustrze" i "odłożyłam na bok ulubione spodnie". Źle mi z tym. A tu jeszcze zima nadchodzi, czas zażerania przygnębiającej pogody jeszcze bardziej przygnębiającą ilością słodyczy.. No i tuż zaraz na domiar złego czterdziestka na karku, a wiadomo, wtedy z przemianą materii gorzej. "O losie!" mawia mój przyjaciel.
W związku z tym, że to Kreatywna Kawiarnia, to teraz powinno pojawić się coś optymistycznego. Ale gdy pomyślę, że mogłabym choć pomyśleć o ćwiczeniach, to mi słabo. Moja podświadomość robi teraz wszystko, żeby wykręcić się od ciężkiej pracy i wybrać bardziej komfortowe w czasie wolnym zajęcie, polegające na czytaniu książek.
Zatem aby było krzepiąco powiem, że dzisiaj Dzień Dużego Rozmiaru. :)
Ale że nie jest to dla mnie pocieszające, postawiłam sobie cel - więcej ruchu, mniej słodyczy i założenie pozbycia się dwóch kilogramów do końca października - w myśl zasady, że cele powinny być realne.
Oj widzę, że AUTORKĘ trochę jakiś "dołek" dopadł, jakieś "przemęczenie", mała frustracja i niska SAMOOCENA !!! Totalnie w złą stronę AUTORKA idzie !!!
OdpowiedzUsuńSpojrzałem na ten CUDOWNY tekst zupełnie od końca począwszy ( tutaj za dwuznaczność przepraszam :) :) :) !!! ).
Rozbawiła mnie informacja : "dzisiaj Dzień Dużego Rozmiaru".
Wiadomo o czym ja, jako facet pomyślałem w pierwszej chwili :) :) :) !!!
Aż do teraz ,sam do siebie, z tych moich myśli się śmieję.
Mój Dziadek ( już Świętej Pamięci ) mawiał : "Nie w ROZMIARZE tajemnica szczęścia, ale ... "
No i nigdy nie dopowiedział tego, co po tym "ale" miało być !!!
Samo życie !
Do wszystkiego ( no może nie zawsze tak się da ) trzeba podchodzić z lekkim poczuciem humoru.
Łatwiej się wtedy żyje, mimo różnych trudności, przeciwności losu.
Wracając do rozważań AUTORKI nad Jej własną osobą, że niby to przytyła, że nie mija "słabość" do słodkości ( też to mam ! ), że czuje się zmęczona przygnębiającą pogodą, że dobija Ją myśl o zbliżającej się, okrągłej rocznicy urodzin, że itd., itp., .... :) :) :)
Proszę myśleć POZYTYWNIE i chociaż próbować do niektórych "problemów" podejść trochę tak z humorem, na wesoło :) !
Może warto kupić KROKOMIERZ i robić dziennie 8 - 10 tysięcy kroków.
Można zrezygnować z windy ( jeśli jest ) i do mieszkania wchodzić po schodach. ( śmiesznie będzie brzmiało, jeżeli AUTORKA mieszka na parterze lub w parterowej willi )
Co do przeglądania się w lustrze, to proponuję :
- albo siebie ZAAKCEPTOWAĆ taką, jaką się jest ( i to najlepsze rozwiązanie )
- albo na lustrze powiesić wieszak z tymi spodniami, które ponoś w praniu się zbiegły :) !
Co do dołującej AUTORKĘ pogody, to proponuję :
- zmienić podejście do rzeczywistości i zaakceptować słowa już często cytowane :
"SORRY ! TAKI MAMY KLIMAT !"
- korzystając z faktu, że AUTORKA uwielbia świat książek, to może warto przeczytać jakąś o CIEPŁYCH KRAJACH ( nie polecam "W pustyni i w puszczy" )
Na zakończenie, powrócę do KOŃCA ( przepraszam po raz kolejny za dwuznaczność ) artykułu AUTORKI.
Stawianie sobie REALNYCH celów ( Tutaj to chyba też bym polemizował. Czasem warto mieć cele, może trochę mniej realne - tzw. MARZENIA, ale każdy z nas powinien takowe mieć i próbować je realizować ) związanych ze zwiększoną ilością ruchu, ograniczeniem ilości słodyczy i "zgubieniem" konkretnej ilości kilogramów - GODNE POCHWAŁY !!!
GRATULUJĘ !!!
Dziękuję za cenne rady i krzepiące słowa.
UsuńCieszę się, że moje wpisy potrafią też rozśmieszyć :)
A ja dodam, że czterdziestka na karku to nic strasznego :)
OdpowiedzUsuńMoja mama mówi, że sześćdziesiątka też nie :DDDD
Usuń