...

  Po chwili dołączyłem do rozbawionego już na dobre towarzystwa. Biesiadny stół ustawiony został w przedniej części wynajętego na weekend jachtu. Raz za razem podnoszono plastikowe pucharki pełne szampana. Obchodzono kolejne urodziny Ewy. Właściwie dla Pawła i Ewy każda okazja była dobrym pretekstem, aby skrzyknąć znajomych i zabawić się. Z wyboru byłem abstynentem. Nad ranem czekał mnie wyjazd służbowy i rzecz jasna podwózka Hanki do domu. W tafli jeziora odbijał się cudownie księżyc, a muzyka niesiona wodą z przeciwległego brzegu zachęcała do tanecznych popisów. Nigdy nie widziałem tak dużego zagęszczenia na pseudo parkiecie, jakim stał się wąski fragment pokładu. Rzecz jasna, raz lub dwa udało mi się porwać ją do niby – tańca, ale to wszystko. Hankę okrzyknięto duszą towarzystwa. O północy gospodarze przygotowali niespodziankę. Mini pokaz sztucznych ogni. To tak na okoliczność tych urodzin Ewy i dla podniesienia rangi całej imprezy. Na tle nieba pojawiły się, odbijające się także w jeziornym lustrze, przepiękne, kolorowe światła. Na pokładzie przycumowanego do przystani jachtu zrobiło się jeszcze ciaśniej, głośniej i przeraźliwie beztrosko. Przez chwilę wydawało mi się, że słyszę jakiś plusk, jakiś dźwięk niepasujący do tego wszystkiego, co działo się na pokładzie. W jednej chwili skojarzyłem Hankę, jej czarną, krótką sukienkę, szpilki, alkohol, atmosferę luzu i beztroski z czymś, co mogło doprowadzić do tragedii. Krzyknąłem : HANKA ! GDZIE JEST HANKA ?! Nagle zapadła cisza ! Usłyszałem tylko jakieś dziwne odgłosy z wody, tuż przy jachcie. Nie zastanawiając się nad konsekwencjami, wskoczyłem do wody. Paweł natychmiast skierował w tym samym kierunku światło latarki. Hanka była pod wodą. Chwyciłem ją mocno i przeciągnąłem w kierunku brzegu. Nie dawała znaków życia. Jak przez mgłę pamiętałem o metodzie usta – usta i uciskach środkowej części mostka. Paweł wezwał już pogotowie, ale ja do czasu przyjazdu karetki robiłem wszystko, co w mojej mocy było i co pamiętałem z ostatnich szkoleń. Najpierw 30 uciśnięć środkowej części mostka na głębokość 4-5 cm, z szybkością około 100 razy na minutę, na przemian z dwoma oddechami ratowniczymi. (czyli tzw. usta – usta ). Po dłuższej chwili Hanka odzyskała oddech. Najpiękniejsza chwila w moim życiu! Hanka ! … - zawołałem - Nareszcie wróciłaś do nas ! Po chwili przyjechało wezwane wcześniej pogotowie i zabrało Hankę do szpitala na badania kontrolne. Nie żegnając się już z nikim, wsiadłem w samochód i pojechałem za karetką, za Hanką. Podczas jazdy, jak bumerang, wróciły mi do głowy dzisiejsze wieczorne marzenia : „… Że ona w końcu będzie mogła być moja. Bo to ja dotknę czerwonej szminki na jej ustach”.

...

Niestety, musiałam wrócić do rzeczywistości. Ewa stała tuż przy nas i nad wyraz głośno, jakby nie panując nad emocjami, wykrzykiwała, że się cieszy, że było wiadomo, że pasujemy do siebie. On tylko się uśmiechał i patrzył na mnie, jak gdyby chciał wyczuć, co myślę, jak się czuję. Zawsze był troskliwy. Gdy pierwszy raz przed laty miałam okazję spędzić z nim trochę więcej czasu, właśnie to zauważyłam, że jest niesamowicie opiekuńczy. Potem jeszcze wielokrotnie przekonałam się, że to nie rodzaj troski ojcowskiej, której nigdy w dzieciństwie nie zaznałam, a przed którą uciekam teraz jako dorosła kobieta, ale takiej troski dojrzałego mężczyzny, wypływającej z niego zwyczajnie, po prostu. 

Ewa na szczęście nigdy nie była dobra w okazywaniu prawdziwych uczuć, więc szybko postanowiła wrócić do towarzystwa znajdującego się pod pokładem. A my mogliśmy teraz zmierzyć się z tym, co przed chwilą wywróciło nasze światy do góry nogami. 

- Tomek, co tu się wydarzyło?

- Pocałowałem cię - odrzekł i jak nigdy, nie próbował żartować. Był tak poważny, iż miałam wrażenie, że to jakiś sen, a ja za chwilę się obudzę. - I zrobiłbym to jeszcze raz, ale rozumiem, że jesteś zdezorientowana, więc chyba najpierw porozmawiamy. 

Mówiłam - poważny i troskliwy. 

- Dobrze, porozmawiajmy. Faktycznie, zachowujesz się inaczej niż zwykle i nie wiem, co myśleć. - Tym razem to ja próbowałam choć trochę się uśmiechnąć, by rozładować atmosferę. Nie udało się, stwierdziłam, że ze zdenerwowania drżę.

- Pocałowałem cię, bo mnie zaczarowałaś. Już dawno. Kilka lat temu. Żyłem obok ciebie, nie wiem, jak to znosiłem. Długo się okłamywałem. Myślałem, że jesteś tylko koleżanką, kimś zwyczajnym w moim życiu. Ale gdy znikałaś z zasięgu wzroku na dłużej, brakowało mi cię. Nosiło mnie, wyszukiwałem powody, by spędzić z tobą więcej czasu... - mówił zdenerwowanym głosem. - Nie mogłem dłużej... - spojrzał w moje oczy. W jego błyszczały łzy.

"Cholera" - pomyślałam. Za dużo informacji w jednym czasie. Gubię się, tracę grunt pod nogami i głowę z karku. Zaraz się rozryczę. Opanuj się kobieto. 

- No dobrze, ale co w twoim życiu się zmieniło, że postanowiłeś... W sumie nie wiem, co postanowiłeś.

- Wysłałem Ewie zdjęcie dokumentu, który już dawno temu przygotowała dla mnie do podpisu moja żona. Powinienem wcześniej zamknąć swoje sprawy, ale myślałem, że tak jak do tej pory, będę żył już zawsze. Nie chcę tak dłużej. Chcę żebyś była w moim życiu.

- Przecież byłam i jestem - powiedziałam hardym głosem.

- Ale nie tak.

Nie powiedział już nic więcej, choć jak na niego, to i tak usłyszałam więcej o jego uczuciach, niż przez te wszystkie lata, od kiedy go znam. 

- Muszę pomyśleć. Chwilowo mam mętlik - podsumowałam, szybko go wyminęłam i zeszłam pod pokład. Potrzebuję wina. Jak to mówi Marta - na rozluźnienie. 

...

Postałem jeszcze chwilę na pokładzie. Byłem skołowany. W głowie mi szumiało. Cały czas miałem wrażenie, że czujemy z Hanką to samo. Teraz ona ucieka. Nigdy nie zrozumiem kobiet. Oparty o metalową balustradę, patrzyłem na spokojną taflę wody. Wtem za plecami usłyszałem większe poruszenie i głosy biesiadników. Chyba postanowili przenieść imprezę na górę.

- Tomek! A co ty tutaj tak sam stoisz?! Chodź, pomożesz nam, chcemy wytargać wszystko na górę.

Zszedłem pod pokład i złapałem za stół, który próbowali przenieść delikatnie wstawieni już koledzy Pawła. Impreza miała się dopiero na dobre rozkręcić. Pomogłem poprzenosić to, co było konieczne. Cały czas łapałem wzrokiem spojrzenia Hanki i próbowałem wyczuć, co myśli. Jej oczy błyszczały przekorą. Czasami zachowuje się jak nastolatka, ale jest to urocze. 

Gdy wszyscy umiejscowili się już na górze, ja opadłem na koję, żeby pomyśleć. Dać jej czas, zostawić ją samą? Oszaleję.

...


Komentarze

Popularne posty