Kawa i opowieść

 Dla wszystkich tych kochanych wiedźm, które domagają się więcej oraz dla pozostałych, równie cennych czytelników mojego, szumnie określanego blogiem, bloga, zaparzam wirtualną kawę (albo herbatę jesienną). Oto instrukcja przygotowania (bo w wirtualnej kawiarni jest tak, że obsługującym jest sam obsługiwany):

- wlej wodę do czajnika, zagotuj (dla niewtajemniczonych podpowiedź, że czajnik elektryczny wyłącza się samoczynnie),

- w miedzy czasie do ulubionego kubka lub filiżanki wsyp to, co lubisz,

- zalej zagotowaną wodą (od razu lub gdy ostygnie, w zależności od tego, co tam w Twoim kubku,)

- dodaj to, co lubisz (u mnie to odrobina cukru i mleka),

- powąchaj... czujesz jak pachnie? (w obecnych czasach to dobry znak).

Prawda, że to najlepszy napój pod słońcem? (Teraz myślisz "Świetna jest ta kawiarnia, polecę ją znajomym"). 

A do kawy i właściwej pogody za oknem, którą ja rozjaśniam blaskiem świecy, obiecana opowieść (zamiast ciastka, bo ono tuczy). 



Dawno, dawno temu żyła dziewczynka. A życie miała takie, że siąść i płakać. Najgorsze, że cały czas dookoła siebie słyszała, że nie ma źle, widziała przecież, że takich jak ona dziewczynek z zapałkami jest mnóstwo w jej otoczeniu. Więc tak wzrastała z dnia na dzień, pakując do swojego plecaka coraz to nowe doświadczenia. Na własne oczy widziała, że bicie jest normalne, że kłótnie są podstawą związku, że dorośli tworzą autorytety oparte na strachu, że dzieci i ryby głosu nie mają, że problemy to koniec świata... Ależ ona wielu rzeczy się wtedy nauczyła! Im była starsza, tym wcale nie żyło jej się lepiej.

 I pewnie można by powiedzieć, że ta historia jest smutna, ale to zdecydowanie jest historia radosna. Bo gdy dziewczynka dorosła, postanowiła rozpakować swój plecak, z którym wędrowała przez życie. Miała w nim tyle rzeczy, tyle pamiątek, tyle wspomnień! Był w tym wszystkim ogromny nieporządek i należało to wszystko tylko jakoś poukładać. I gdy element do elementu zaczęła składać puzzle, okazało się, że powstały obrazek jest zachwycający. Każde doświadczenie było nauką, każda napotkana osoba przekazem, wspomnienie - inspiracją lub przestrogą. A wszystko to tworzyło tożsamość dorosłej już dziewczynki. Ile z taką przeszłością można zrobić w przyszłości!

Inspiracja na dziś:

To co było, minęło. Ty decydujesz, czy wróci. Zostawiło ślad, jak wszystko we wszechświecie. Ty wybierasz, jak go wykorzystasz.

 I nieważne jak skończyła się dziecięca historia mojej bohaterki, Tobie jako dorosłemu nie wolno tworzyć przemocowego świata żadnemu dziecku. 

Dobrej niedzieli! 

Komentarze

  1. BEATKO !
    ( no wszak po ujawnieniu Twej tożsamości, do której dołączyłaś prześliczne zdjęcie, mówiące o POZYTYWNYM nastawieniu do ludzi i do siebie, nie wypada bym nazywał Ciebie tak po prostu … AUTORKĄ )

    Zacznę od napoju, który serwujesz w swej wirtualnej kawiarence.

    Fantastycznym jest to, że niczego nie narzucasz, nie piszesz o wyższości jednego napoju nad drugim. Nawet sposób podania ( nie tylko przygotowania ) zależy tylko i wyłącznie od nas samych.
    To tak, jak w życiu ! Mnóstwo spraw zależeć powinno tylko od nas.
    Świetnie Beatko, że stwarzasz w swej kawiarence klimat ciepła, tolerancji, swobodnego wyboru, inspirujesz swym „menu” do rozważań, przemyśleń, pozwalasz wcielić się całym sobą w postaci Twoich reportaży, historyjek, krótkich opowiadań nagle urwanych. Kapitalnie prowokujesz, aby wraz z Tobą budować ciąg dalszy czegoś, co w Twej wyobraźni zakiełkowało i czeka na pomysły czytelników. Namawiasz do KREATYWNOŚCI ( stąd właśnie nazwa, póki co wirtualnej, KAWIARENKI ).

    Nikt z nas tak do końca nie wie, czy Twoje wspaniałe teksty wzięły się z Twoich osobistych przeżyć, doświadczeń, czy też są tylko i wyłącznie kapitalnie przedstawioną … literacką fikcją.

    Podejrzewam jedno i drugie.

    O rany ! Ja tak długo o tych napojach !

    Mój już ostygł, stracił przez to trochę swój aromat i smak !
    Trudno ! Następnym razem poprawię się i nie będę się tak rozpisywał !
    Co do smutnej historii o dziewczynce
    ( pięknie nazwałaś ją „DZIEWCZYNKĄ Z ZAPAŁKAMI” ).

    My, nauczyciele, zauważamy najlepiej i najczęściej jaki jest klimat rodzinnego domu naszych uczniów. Spostrzegamy, w których domach najważniejsze są : dyscyplina, porządek, posłuszeństwo i to, że nauka, to jedynie słuszna i najważniejsza rzecz w życiu dziecka. W wielu domach bywa i tak, jak piszesz
    Beatko o tej dziewczynce :
    „Na własne oczy widziała, że bicie jest normalne, że kłótnie są podstawą związku, że dorośli tworzą autorytety oparte na strachu, że dzieci i ryby głosu nie mają, że problemy to koniec świata...”

    Oby ludzie ( bo przecież owa „DZIEWCZYNKA” jest tu tylko i wyłącznie pewną przenośnią, pewnym symbolem ) tak „tłamszeni” przez los potrafili w swoim dorosłym życiu, w swoich dorosłych związkach i relacjach z innym wszystko poukładać lepiej, bardziej „po ludzku”.

    Przecież nie wszystko da się tak po prostu ”wyrzucić” z plecaka doświadczeń i zacząć układać po nowego, po swojemu.

    A może się tak da ?

    Myślę, że w takich właśnie trudnych chwilach „pakowania” swego plecaka od nowa przydałby się ktoś … do pomocy.
    Ktoś, kto swój plecak ma od samego początku ( od spodu po samą górę prawie ) spakowany zdecydowanie lepiej. Tak choćby „poprawnie”.

    Rozejrzyjmy się dookoła !

    Może są wśród nas tacy, którym moglibyśmy ( choć trochę ) pomóc w pakowaniu ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za wspaniałą recenzję miejsca, które wirtualnie stworzyłam. Cieszę się, gdy czytam Twoje komentarze, bo są nie tylko uzupełnieniem tego, co myślę, nie tylko inspirują, ale także są informacją zwrotną, że to, co piszę wpływa na kogoś. A o to w moim pisaniu chodzi.
      Ja też chciałabym, aby dziewczynek z zapałkami było w naszym otoczeniu jak najmniej, by każdy miał swój plecaczek wypakowany jedynie pozytywnymi doświadczeniami i wspomnieniami. Lecz mam świadomość, że tak nie jest. Dlatego staram się sama być silna i swoją siłą pomóc choć jednej osobie obok mnie, która będzie potrzebowała wsparcia.

      Usuń
  2. Wzruszajaca historia tej dziewczynki... jedna z moich ulubionych, przy ktorej zawsze płaczę... zgadzam sie, ze jako dorosla kobieta nabyła mnóstwa doświadczeń i jezeli wie jak poukladac to wszystko, to super... obawiam sie, ze nie wszyscy maja siłe, by to poukladac. Czasem zle doswiadczenia nie pozwalają dostrzedz światła... i od tego sa ludzie dobrej woli, oni zawsze wyczują, że są potrzebni, zauważą, że powinni być bliżej i podać pomocną dloń.
    Dobrze jest wyciagnąć wnioski z tego, co za nami i zacząć wszystko od nowa tak, jak pragniemy.
    Stanowczo jednak musimy chronić innych przed zlymi doswiadczeniami, musimy byc czujnymi obserwatorami i reagowac, bo nie kazdy moze byc na tyle silny, by umiec sobie z tym poradzic

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak. Zamknięcie oczu na czyjąś krzywdę nie spowoduje, że ta przestanie istnieć.

      Usuń
  3. Była inna dziewczynka w całym tym tłumie dziewczynek z zapalkami. W jej pudełeczku nie znalazłbyś już ani jednej niezużytej, która dałaby choć nikłe światełko i nadzieję. Nie wiem na pewno,ale jest mocno prawdopodobne, że sama nigdy nie podjęłaby decyzji o przepakowaniu przygniatającego ją bagażu doświadczeń. Nie pan Andersen na szczęście był autorem jej losów, ale (w decydujacym momencie) garstka nieprzypadkowo spotkanych osób. Większość z nich zniknęła już z horyzontu, lecz ich wpływu na podjęte decyzje dorosła dziewczynka nigdy nie przestaje odczuwać.
    To nie jest smutna historia. Historię życia człowieka ocenić można na sam jej koniec. A jaki będzie koniec?
    Może to banał, ale dla mnie bardzo pozytywny...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To bardzo motywujące, że istnieją także dobre zakończenia. Dziękuję za ten wpis.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty