Pierniczkowanie
Skoro w nocy przychodzi Mikołaj, aby zabrać przygotowane dla niego listy, koniecznie trzeba się
do tej wizyty przygotować.
Takie zadanie w kalendarzu adwentowym miały moje klasowe dzieciaki, takie samo oczywiście
w moim domu.
Udało się. W tym roku za pieczenie zabraliśmy się już po raz piąty. Zawsze pieczemy w weekend, tak aby zdąrzyć na wieczór piątego grudnia. Zapraszamy wcześniej przyjaciół. Czasami grupka jest większa, czasami mniejsza, zawsze radosna. Każdego też roku coś się nie udaje.A to jedna partia pierniczków się spali, a to okazuje się, że lukru nie potrafimy zrobić. Zawsze też ktoś inny niż ja zagniatał ciasto. Bałam się. Pamiętacie na pewno moje malinowe z wcześniejszego postu? ;) W tym roku się odważyłam. Tak naprawdę nie miałam wyjścia, wszystkie moje zagniatające rozpierzchły się po świecie. I choć z racji pandemii w okrojonym składzie osób pięciu - pierniczki wyszły cacy. Poza kiloma przypalonymi :) Po raz pierwszy też moje chłopaki pomagały tak dojrzale. Wspólnie przygotowaliśmy ciasto, każdy był za coś odpowiedzialny. O dziwo, bez żadnych przepychanek przy stole. Dorastają mi synowie...
A tradycja trwa. Tym samym scala moją rodzinę.
Jednak jest jeszcze jedna ważna dla mnie kwestia - naszą tradycję przejęła jedna z zagniatających przyjaciółek i przeniosła aż za Bałtyk. I dzisiaj działałyśmy razem, mimo dzielących nas kilometrów, na telefonicznych łączach. Dzięki Agu, to budujące.
To ja dziękuję. Antek za mały w tym roku. Ale tradycja wprowadzona :)
OdpowiedzUsuńA za rok... Może, kto wie, podziałamy razem. Mogę zagniatać :)
Pomyślimy jak spotkać się w pół drogi😂
UsuńStąd,gdzie teraz jesteśmy, bliżej do Świętego :)
UsuńJa z Hania i Leonem też pieklismy i pisaliśmy listy do Mikołaja.Babcia też musiała napisać.😂🎅
OdpowiedzUsuńI cóż tam Babcia napisała? 😉
UsuńBeatko !
OdpowiedzUsuńJesteś CUDOWNA !
Działasz na mnie i wszystkich, których gromadzisz wokół swojej osoby tak POZYTYWNIE, że tylko niech zazdroszczą ci, którzy Ciebie nie znają lub odwrócili się na pięcie i poszli swoją drogą !
Cudowna tradycja. Piękne ... "PIERNIKOWANIE" !
Cieszę się, że mimo pandemii, udało się zebrać choć małą gromadkę, aby wspólnie ( z fizycznym kontaktem lub nawet tak trochę online ) ugniatać, mieszać, wałkować i wykrawać, a potem piec pierniczki. Na zdobienie, to pewno następne spotkanie będzie można wykorzystać ?
Każda okazja dobra :) :) :) !
No właśnie ! Okazja !
Piękne zdjęcia !
Michała poznaję, ręce Bartka, który wałkuje ciasto także, Panią Agu ( tą, co za Bałtyk się przeniosła ) też, ale ... !!!
No właśnie to ale !!!
Beatko !
Cóż to za mężczyzna w czerni ?
Pewno sąsiad ?
Jeśli dobrze gniecie ( ciasto ) i wałkuje, jak trzeba, to ... nie mam nic przeciwko !
Jak to się mówi : "Wszystkie ręce na pokład !"
Nawet dobrego sąsiada !
( przy najbliższej okazji i tak dopytam o szczegóły ! )
Co do przyszłorocznego spotkania z Panią Agu na pieczenie pierniczków w połowie drogi między miejscami zamieszkania, to proponuję spotkanie na Bałtyku, na promie pasażerskim.
Chętnie dołączę do imprezy :) :) !!!
Mam nadzieję, że św. Mikołaj pierniczków zasmakował, listy przeczytał i dzisiaj obdarował wszystkich nie tylko zdrowiem, radością i rodzinnym ciepłem, ale także drobiazgiem jakowymś do butów czyściutkich schowanym :)
gc