Nadszedł w końcu tak bardzo wyczekany przeze mnie dzień nicnierobienia. Potrzebowałam. Mogłam leżeć brzuchem do góry, czytać i zajadać jagodzianki zrobione przez mamę.
O rany! Nie wiedziałem, że to właśnie wczoraj miał być ten dzień. :):):)
DZIEŃ NICNIEROBIENIA.
U mnie było całkiem inaczej. Rano przyjechały do nas wnuczęta (tzn. zostały przywiezione przez rodziców, którzy jechali do pracy). Pogoda typowo wakacyjna była i sprzyjająca letnim atrakcjom. Po porannym śniadaniu i mojej, tradycyjnej już, porannej kawie zabrałem towarzystwo na pobliską plażę. Sam, niczym dziecko, poddałem się wraz z wnuczętami nadmorskim szaleństwom. Była kąpiel w Bałtyku (chyba moja pierwsza od 10 lat, zawsze wolałem ciepłe wody jezior niż chłodne Morze Bałtyckie), budowanie zamków z piasku, zbieranie muszelek i malutkich bursztynów, ... Ku memu zdziwienie woda była czysta i ciepła. Po kąpieli obowiązkowa (w wykonaniu wnucząt) "panierka" czyli turlanie swego mokrego ciała w suchym piasku. Po plażowych atrakcjach powrót do domu. No jasne, że musiał nastąpić przystanek przy "PĄCZUSIU". Z zakupionych 8 cieplutkich pączków do domu donieśliśmy ... dwa (dla babci i prababci). Ponieważ na obiad było zbyt wcześnie (brzuchy i tak pełne były po, dopiero co zjedzonych, słodkościach ), a w przydomowym ogródku jeszcze zbyt ciepło z racji poludniowej pory, oczekiwanie na kolejny posiłek wypełniliśmy zabawą. Byly karty, budowle z klocków, malowanki, ... Zaraz po obiedzie chwila przerwy i moment wyciszenia na bajce w telewizji. Pora i pogoda (na niebie pojawiło się sporo chmur i zrobiło się nieco chłodniej ale nadal przyjemnie) sprzyjały wyjściu do ogródka oraz na huśtawkę. Podwieczorek. Tradycyjnie już, lody na huśtawce. Każdy (dorośli także) otrzymał po 3 gałki w miseczce plus chrupiący, ciemny wafel. .................................. Wiszący na ścianie zegar wybił godzinę siedemnastą. Przyjechał zięć i ... wnuczęta pojechały do swego domku. Pewno zaraz po przyjeździe wskoczyły do swego basenu i spędziły w nim czas do wieczora. ..................................... Tak wyglądał fragment mego dnia NICNIEROBIENIA:):):)
O rany!
OdpowiedzUsuńNie wiedziałem, że to właśnie wczoraj miał być ten dzień. :):):)
DZIEŃ NICNIEROBIENIA.
U mnie było całkiem inaczej.
Rano przyjechały do nas wnuczęta (tzn. zostały przywiezione przez rodziców, którzy jechali do pracy).
Pogoda typowo wakacyjna była i sprzyjająca letnim atrakcjom.
Po porannym śniadaniu i mojej, tradycyjnej już, porannej kawie zabrałem towarzystwo na pobliską plażę.
Sam, niczym dziecko, poddałem się wraz z wnuczętami nadmorskim szaleństwom.
Była kąpiel w Bałtyku (chyba moja pierwsza od 10 lat, zawsze wolałem ciepłe wody jezior niż chłodne Morze Bałtyckie), budowanie zamków z piasku, zbieranie muszelek i malutkich bursztynów, ...
Ku memu zdziwienie woda była czysta i ciepła.
Po kąpieli obowiązkowa (w wykonaniu wnucząt) "panierka" czyli turlanie swego mokrego ciała w suchym piasku.
Po plażowych atrakcjach powrót do domu.
No jasne, że musiał nastąpić przystanek przy "PĄCZUSIU".
Z zakupionych 8 cieplutkich pączków do domu donieśliśmy ... dwa (dla babci i prababci).
Ponieważ na obiad było zbyt wcześnie (brzuchy i tak pełne były po, dopiero co zjedzonych, słodkościach ), a w przydomowym ogródku jeszcze zbyt ciepło z racji poludniowej pory, oczekiwanie na kolejny posiłek wypełniliśmy zabawą.
Byly karty, budowle z klocków, malowanki, ...
Zaraz po obiedzie chwila przerwy i moment wyciszenia na bajce w telewizji.
Pora i pogoda (na niebie pojawiło się sporo chmur i zrobiło się nieco chłodniej ale nadal przyjemnie) sprzyjały wyjściu do ogródka oraz na huśtawkę.
Podwieczorek.
Tradycyjnie już, lody na huśtawce.
Każdy (dorośli także) otrzymał po 3 gałki w miseczce plus chrupiący, ciemny wafel.
..................................
Wiszący na ścianie zegar wybił godzinę siedemnastą.
Przyjechał zięć i ... wnuczęta pojechały do swego domku.
Pewno zaraz po przyjeździe wskoczyły do swego basenu i spędziły w nim czas do wieczora.
.....................................
Tak wyglądał fragment mego dnia
NICNIEROBIENIA:):):)