Kazimiera Iłłakowiczówna

 38 lat temu zmarła w Poznaniu poetka, której twórczość bardzo mi się podoba i wiarygodnie do mnie dociera. Na uwagę zasługuje także jej życiorys. Wiele w swoim życiu przeszła, doświadczyła, a mimo to nie straciła uporu swojego charakteru i niezłomnego przełamywania stereotypów. Podziwiam ją też za to, że po wojnie wróciła do Polski, by tworzyć polską literaturę, przynoszącą powiew nowości i nadziei dla odradzającego się kraju. 

Wśród jej poezji, mam swój ulubiony wiersz, który idealnie pasuje do mojego dzisiejszego nastroju, zwłaszcza tytułem. Jeśli jednak przeczytać ten utwór inaczej, nie przyjmując za adresata mężczyzny czy kobiety, którego/której pożądamy, nabiera on zupełnie innego znaczenia.


"Coś się stać musi"

Jesz­cze się ser­ce twe ku mnie na­chy­li,
jesz­cze bę­dzie­my ze sobą mó­wi­li
o wiel­kim mie­ście le­żą­cym na wo­dzie,
gdzie peł­ne kwia­tów czar­ne pły­ną ło­dzie,
gdzie co wie­czo­ra słoń­ce kry­je gło­wę
za nie­wi­dzial­ne lasy ko­ra­lo­we,
gdzie, byle tyl­ko tro­chę woda spa­dła,
mor­skie na świa­tło wy­cho­dzą dzi­wa­dła.

Jesz­cze bę­dzie­my w mie­sią­cu je­cha­li
przy czar­nych wio­słach po szu­mią­cej fali
gę­stwią ka­na­łów, pod zwo­dzo­ne mo­sty,
gdzie się jak węże cza­ją wo­do­ro­sty,
i gdy nas pu­sta we­so­łość ogar­nie,
li­czyć bę­dzie­my gwiaz­dy i la­tar­nie,
bo przy mie­sią­cu i śród szyb­kiej jaz­dy
nikt nie roz­po­zna pro­my­ka od gwiaz­dy.

Jesz­cze się we mnie mi­łość raz roz­ża­rzy...
Mil­czeć bę­dzie­my cza­sem twarz przy twa­rzy
lub ury­wa­ne pro­wa­dzić roz­mo­wy,
trwoż­nie od sie­bie od­chy­la­jąc gło­wy
i ba­cząc pil­nie, z taj­nym tyl­ko drże­niem,
by się wej­rze­nie nie zbie­gło z wej­rze­niem,
by z po­wi­ta­niem albo też w po­dzię­ce
dłu­żej się cza­sem nie ze­tknę­ły ręce.

Jesz­cze się pło­mień roz­pa­li ostat­ni.
Schwy­ta­ni ra­zem do śmier­tel­nej mat­ni,
złą­cze­ni - po­tem od­dar­ci od sie­bie,
w naj­głęb­szym pie­kle, to w naj­wyż­szym nie­bie,
mio­ta­ni uczuć prze­ciw­nych ty­sią­cem,
ra­że­ni chło­dem, pa­le­ni go­rą­cem
bę­dzie­my, na­wet w naj­szczyt­niej­szej chwi­li,
jak po­tę­pień­cy do sie­bie tę­sk­ni­li,

na jed­nym sto­sie do krzy­ża przy­bi­ci,

wiecz­nie pra­gną­cy i ni­g­dy nie syci!



Komentarze

  1. Beatko !

    Mimo dobrej woli, którą wykazać chciałem, zacytowany prze Ciebie wiersz odczytuję w sposób jednoznaczny.

    Mimo chęci najszczerszych nie potrafię pójść drogą zaproponowaną przez Ciebie :

    "Jeśli jednak przeczytać ten utwór inaczej, nie przyjmując za adresata mężczyzny czy kobiety, którego/której pożądamy, nabiera on zupełnie innego znaczenia."

    Dla mnie ten utwór jest przepięknym wierszem o miłości szalonej, mających się ku sobie osób.

    Podejrzewam jedynie, że chodzi tu o miłość wzajemną :

    - chłopaka i dziewczyny

    - kobiety i mężczyzny

    - a może, ... bardziej ogólnie, miłość człowieka do człowieka ?

    Beatko !

    Jeśli nie tak ( nie wedle Twej sugestii ) wiersz odczytuję, to chętnie

    pojawię się na ... korepetycjach u Beatki :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty